Wrocławska lub
paryska, kiedyś do kupienia w każdym sklepie spożywczym, dziś spotykamy
je rzadziej. Ten genialny przepis wypatrzyłam już jakiś czas temu na blogu Liski i od tamtej pory stosuję go tak często, że wykonuję na pamięć, idę na skróty,
upraszczam, dodaję jakieś ziarna, zioła, nadziewam czy po prostu formuję
mniejsze bułeczki. I zawsze wychodzi i zawsze smakuje.
- 600 g mąki pszennej
- 160 ml mleka
- 200 ml wody
- 15 g świeżych drożdży
- 2 łyżeczki cukru
- 1 łyżeczka soli
- 30 g oleju
Z drożdży, cukru i lekko ciepłego mleka przygotować rozczyn
i odstawić w ciepłe miejsce na ok. 15 min. Po tym czasie rozczyn wraz z
pozostałymi składnikami dodać do mąki i wyrobić gładkie ciasto.
Z ciasta uformować kulę, włożyć od miski oprószonej mąką,
przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godz.
Kiedy ciasto podwoi swoją objętość wyjąć je na stolnicę
oprószona mąką, podzielić na dwie równe części i z każdej uformować podłużną
bułkę.
Ułożyć je na dużej blaszce wyłożonej matą lub papierem do
pieczenia i na każdej bułce ostrym nożem wykonać poprzeczne nacięcia. Odstawić
do wyrośnięcia pod ściereczką na ok. 40 min.
Po tym czasie piekarnik nagrzać do 2300C, na dnie
rozsypać szklankę kostek lodu (ale nie jest to niezbędne), bułki ostrożnie
posmarować wodą i wstawić do piekarnika. Po 10 min. temperaturę obniżyć do 2100C
i piec kolejne 20 min. W piekarniku z termoobiegiem piekłam 10 min. w
temperaturze 2000C i kolejne 10 min. w 1700C. Studzić na
kratce.
W maszynie do pieczenia chleba:
W maszynie do pieczenia chleba: